Zastanawialiście się kiedyś jak to by było spędzić swoje pierwsze (lub drugie) wakacje bez rodziców 8,794 km od domu? Nasi tegoroczni uczestnicy campu nie musieli wyjeżdżać tak daleko aby poczuć klimat Dzikiego Zachodu! Ten przyjechał do nich do Chomiąży Księżej, gdzie w tym roku odbyła się edycja obozu dla dzieci.

To było osiem intensywnych dni wypełnionych z jednej strony nauką i zabawą, a z drugiej oswajaniem się z nową wakacyjną sytuacją i zdobywaniem nowych kompetencji. Dzięki temu, że grupa była bardzo mała, obóz był kameralny i wszyscy uczestnicy mogli się bliżej poznać i zaprzyjaźnić. 

Codziennie odbywały się zajęcia z języka angielskiego (ENGLISH), na których poznawaliśmy słownictwo związane z Indianami, Kowbojami i Pielgrzymami, czyli pierwszymi osadnikami w USA oraz ćwiczyliśmy nasze kompetencje językowe w grach komunikacyjnych. WORKSHOP był okazją do puszczenia w ruch rąk i głowy oraz stworzenia wyjątkowych dzieł plastycznych związanych z Dzikim Zachodem. Zajęcia typu ACTIVITY dawały dzieciom okazję do wyszalenia się w klimacie Dzikiego Zachodu – szukaliśmy złoczyńców, braliśmy udział w grze terenowej czy też testowaliśmy swoje umiejętności w Turnieju Kowbojskich Rekordów. Wśród naszych zajęć nie zabrakło również SPORTU, gdzie była przestrzeń na uwielbianą grę we flagi, kajaki czy dwa ognie. 

Absolutnym hitem obozu było ognisko połączone z pieczeniem kiełbasek (w naszym przypadku z upolowanego wcześniej bawoła) oraz tradycyjnych amerykańskich pianek, z których robiliśmy s’mores. Warto też wspomnieć o balonowej bitwie wodnej, która rozegrała się ostatniego dnia – na długo zostanie w naszej pamięci. A jeśli zastanawiacie się, co trzeba było zaprezentować aby zwyciężyć w obozowej wersji “America’s got talent” to wiedzcie, że układ składający się z przynajmniej 5 gwiazd, dwóch szpagatów i 15 perfekcyjnych obrotów. Zdecydowanie pojawiły się talenty, które warto śledzić! 

Jednak z naszego punktu widzenia najważniejsze jest to, czego nauczyły się dzieciaki i z jakimi nowymi umiejętnościami wyjechały. Część naszych uczestników zrozumiała, że prysznic nie gryzie, a brany codziennie staje się nawet całkiem przyjazny. Brudne ubrania trzymamy oddzielnie od czystych, a do kaloszy zakładamy skarpetki. Podobno obiad lepiej smakuje, jeśli wcześniej nie zjadło się paczki chipsów, a woda nalewa się do bidonu po wypowiedzeniu magicznego “proszę”. Odkryliśmy magię współpracy i wewnętrzne pokłady kreatywności, radość wygranej i gorycz przegranej, osłodzonej nieco faktem, że walka była równa i uczciwa. I najważniejsze – już wiemy, że radość spotkania z rodzicami po obozie jest wprost proporcjonalna do znakomitej zabawy na wakacjach. I że łzy szczęścia są w 100% dozwolone.

Aleksandra Marchwian

Kierownik The Real American Camp- Wild Wild West i papugowy metodyk