Wielu rodziców pyta nas często o zasadność wprowadzenia na papugowe zajęcia podręczników. Zazwyczaj głównymi i powtarzającymi się argumentami są: wysoka cena, powtarzalność tematów oraz monotonny układ książek. Ponieważ na przestrzeni lat miałam szansę pracować zarówno na bardzo dużej liczbie podręczników, jak i skrupulatnie przygotowywać swoje własne materiały chciałabym przekonać Was, że podręczniki są totalnie bez sensu!

Trzeba spojrzeć na to logicznie i zdroworozsądkowo. Po pierwsze cena, która zazwyczaj zwala rodzica z nóg jest zupełnie nieproporcjonalna do otrzymanego produktu. Wiem o tym, ponieważ moje czteroletnie dziecko właśnie rozpoczęło przygodę z przedszkolem od kupna najdroższej na świecie teczki z wycinankami. Podobnie nasze podręczniki sygnowane logo National Geographic, na których od kilku lat pracujemy! Zawierają masę niepotrzebnych, wielokrotnie nagradzanych na konkursach zdjęć, które na zajęciach wzbudzają tylko niepotrzebne nikomu emocje. No bo komu w końcu potrzebna jest wiedza o silnikach rakietowych? Dzieci chodzą przecież do szkoły i na pewno na jakiejś fizyce się o tym nauczą. Lub nie, nie każdy musi w końcu zostać inżynierem. Albo poznawać nazwy mięsożernych roślin? Czy to w ogóle potrzebne? U moich uczniów rozbudziło jedynie jakąś dziwną fascynację Ameryką Południową. Musiałam potem bite trzy tygodnie odpowiadać na pytania związane z Amazonią! O zaproszonych do napisania podręczników naukowcach nie wspominam. Wystarczyłby przecież jeden z dostępem do internetu! Zdjęcia święta kolorów Holi mogłyby też być ze spokojem czarno-białe, to czysta oszczędność farby i naszych oczu, które dosłownie łzawią na widok soczystych barw ze zdjęcia.

I jeszcze te tematy! W kółko rodzina, zwierzęta i dom. Tylko w naszych podręcznikach jakoś tak zupełnie na opak. Zamiast listy członków rodziny do nauczenia, artykuł o pochodzeniu naszych oczu? Uczniowie dowiedzieli się nagle, że cechy ich wyglądu zostały odziedziczone i spędzili całe popołudnie szukając zdjęć swoich babć z młodości. Chcieli dowiedzieć się, po kim właściwie mają taki a nie inny kolor włosów. Całe popołudnie! A mogli przecież w grę pograć, telewizję obejrzeć… Podobnie z rozdziałem o wulkanach! Widział ktoś w Polsce wulkan? A, że Tomek mówił mi, że chciałby kiedyś je badać? Dorośnie, przejdzie mu, zobaczycie. Największy problem stwarzają zawsze projekty. Jeden szczególnie zapadł mi w pamięć. Grupa zazwyczaj naprawdę spokojna i znudzona życiem, wpadła w szaleńczą euforię podczas przygotowania instrumentów muzycznych ze wszystkiego, co znaleźliśmy pod ręką. Na koniec zagrali na nich nawet koncert! Absurdalna strata czasu, mogliśmy przecież potłumaczyć zdania z użyciem Present Perfect: Have you ever made a musical instrument? No, I haven’t! Dodatkowo w osłupienie wprawiały nas wszystkich nieścisłości w artykułach, które powinny być przecież rzetelne i sprawdzone. Każdy wie, że misie polarne są białe i mają białe futro! A tu piszą do nas, że wcale nie, futro jest przezroczyste!

Myślę, że na tym etapie możemy się już zgodzić. Podręczniki na zajęciach są zupełnie bez sensu! Szczególnie takie, które wyrywają moich uczniów z poszkolnego marazmu, wzbudzają w nich zainteresowanie światem i rodzą niewygodne pytania o przyszłość tej planety. No bo kto w końcu ma czas na segregowanie odpadów?

Dziękuję za uwagę i idę szósty raz posklejać papierowy domek mojej córki, który złożyła z tych przeklętych wycinanek i poza którym nie widzi świata.

Joanna Patyk-Taous
Mentorka SJ Papuga